Kapłan diecezji elbląskiej powrócił z kolejnej podróży do Ukrainy z transportem humanitarnym.
Ksiądz Waldemar Maliszewski, proboszcz parafii Wniebowstąpienia Pana Jezusa w Cyganach, szczęśliwie wrócił do Polski z wyprawy z kolejnym już transportem wsparcia humanitarnego dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. Tym razem wiózł wkłady do kamizelek kuloodpornych oraz specjalistycznego drona używanego przez wojsko i służby. A jego celami były Równe i Kijów. Choć był to już kolejny wyjazd księdza na wschód, jak sam przyznaje, emocje towarzyszące takiej podróży za każdym razem są ogromne.
- Kiedy pierwszy raz jechałem na Ukrainę w trzy miesiące po rosyjskim ataku, było widać, że jest to kraj ogarnięty wojną, ale jeszcze nie było tak wielu zniszczeń, jakie można dostrzec już teraz. Na Ukrainie nie ma bezpiecznego miejsca, bez względu na to czy jest się na przejściu granicznym, czy w okolicach Kijowa czy w okolicach Charkowa. Niebezpieczeństwo ostrzału czy ataku rakietowego istnieje tutaj nieustannie - dzieli się wrażeniami ks. Maliszewski.
Jak mówi, te zniszczenia przemawiają do człowieka mocno, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że pod gruzami danego domu czy sklepu zginęło wiele osób, czy też gdy obserwując wrak samochodu, dowiaduje się, że poniosła w nim śmierć cała pięcioosobowa rodzina. - Takich sklepów, domów i wraków jest w Ukrainie cała masa, więc to niezmiennie zawsze trafia do człowieka. Przemawia śmiercią niewinnych ludzi - opowiada.
Ciąg dalszy artykułu w Gościu Elbląskim na 11 lutego.