Walcząc ze swoimi słabościami i niemocami, idziemy po to, aby wzmocnić swoją wiarę. I żeby przeżyć coś, czego bez ekstremalnych warunków nie da się doświadczyć.
Choć z nazwy nie jest ekstremalna, wysiłek, jaki należy w nią włożyć, nie należy do najmniejszych. Prabucka Nocna Droga Krzyżowa odbyła się już po raz drugi.
– Wybrałam się na nią, aby przeżyć to nabożeństwo inaczej niż w kościele – mówi Anna Wróbel, uczestniczka pierwszej edycji. – Odległości między rozważaniami stacji są duże, jesteśmy sami ze sobą, w milczeniu, więc naprawdę jest czas, aby dobrze rozważyć drogę Pana Jezusa na Golgotę.
Dużą część osób na NDK przyciągnęła ciekawość. Tak było w przypadku Małgorzaty Sulikowskiej. – Najpierw zastanawiałam się, czy w ogóle dam radę przejść taki odcinek. Po błocie, w nocy i w chłodzie – opowiada. – Dopiero później przyszła refleksja, że walcząc z tymi swoimi słabościami i niemocami, idziemy ostatecznie po to, aby wzmocnić swoją wiarę. I żeby przeżyć coś, czego bez ekstremalnych warunków nie da się doświadczyć.
Hasłem tegorocznej NDK są słowa obecnego roku duszpasterskiego: "Idźcie i głoście". – Dlatego też idziemy po to, aby zademonstrować innym, że siedzenie w domu i słuchanie Drogi Krzyżowej w radiu lub oglądanie w telewizji, choćby była najpiękniejsza, to nie jest do końca to samo – uważa Waldemar Sulikowski. – Aby Go spotkać, trzeba z Nim spróbować pobyć sam na sam. I na tej Drodze Krzyżowej jest na to duża szansa.