Wystarczy odrobina chęci, samozaparcia i cierpliwości. Tylko tyle - i ty też wkrótce będziesz mógł dzielić się Panem Jezusem z ludźmi na drugim końcu świata.
Przekonują, że docieranie z Ewangelią do ludzi na całym globie to nie wyłączna domena księży, zakonnic czy zakonników. Już od niemal pięciu lat w Elblągu prężnie działa Wolontariat Misyjny Salvator, ogólnopolskie stowarzyszenie osób młodych, które swój wolny czas przeznaczają na wyjazdy misyjne.
Choć jest dopiero kwiecień, wielu z tych, którzy wyjadą w tym roku na misje, już finalizuje swoje przygotowania. Cały proces nie należy do najłatwiejszych, gdyż jest to praca trwająca rok i obejmująca zarówno sprawy techniczne, jak i kwestie duchowe.
- Przygotowując się do wyjazdów, przez cały rok przechodzimy formację duchową - mówi Lidia Szaj, rzecznik prasowy WMS Region Elbląg. - Spotykamy się raz w miesiącu w parafii św. Brata Alberta i jest to czas przeznaczony zarówno na modlitwę, jak i na wspólną herbatę i pogaduchy - dodaje z uśmiechem.
- Na naszych spotkaniach regionalnych poruszamy zazwyczaj jeden przewodni temat na cały rok - wyjaśnia Patrycja Gorgol. W tym roku tematem jest "Osiem błogosławieństw". - Na każdym ze spotkań staramy się zgłębić jedno z nich - dodaje. Oprócz tego do formacji duchowej zaliczają się również stałe katechezy, konferencje oraz Msza Święta.
Ostatecznie wyjazd na misje uzależniony jest od całorocznego przygotowania, opinii psychologa oraz osobistych predyspozycji.
- Placówki misyjne, do których możemy wyjechać, rozrzucone są po całym świecie. Warunkiem wyjazdu na misje do krajów poza Europą, jest jednak odbycie misji na placówce europejskiej - wyjaśnia Lidia.
- W grudniu otrzymujemy e-mail z rozpisanymi krajami i miejscowościami, do których możemy wyjechać, i wtedy należy podjąć decyzję - mówi Katarzyna. Elbląscy wolontariusze od kilku lat wyjeżdżają na misje europejskie. Byli już m.in. w Rumunii, Gruzji, na Węgrzech i na Ukrainie.
W rumuńskiej miejscowości Timişoara była m.in. Patrycja. Głównym zadaniem WMS-owiczów tam przebywających było zorganizowanie czasu dla dzieci, pomoc w klasztorze prowadzonym przez siostry zakonne czy w jadłodajni dla bezdomnych.
- Wyjeżdżając do Rumunii, trochę się bałam. Okazało się, że to piękny kraj z otwartymi i radosnymi ludźmi, którzy łatwo i chętnie się z nami integrowali - opowiada dziewczyna.