Jeszcze niedawno nawet nie myśleli, żeby wracać do ojczyzny. Po 16 latach spędzonych na emigracji w Londynie zamieszkali w rodzinnej wiosce.
Okazuje się, że z tym drugim nie było problemu. - Zawsze i wszędzie mówiłem, że jestem Polakiem - mówi najstarszy syn, 12-letni Maciej. - Nawet udało mi się przekonać rodziców, żeby mnie posłali do Pierwszej Komunii w polskim kościele - dodaje z dumą. Rodzice przyznają, że byli bardzo zaskoczeni taką decyzją syna. - Musiał przecież opanować katechizm normalnie w swojej szkole wraz z angielskimi dziećmi, a ponadto sam chciał się nauczyć go po polsku - opowiadają. - Byliśmy z niego niezmiernie dumni. Ale nawet było mi go czasem żal bo tuż przed uroczystościami niemal nie wychodził z książek. Zastanawiałem się czy to nie za dużo dla takiego małego chłopca - wspomina tata.
Jak mówią Dąbrowscy, Polska gra nie tylko w ich duszach, ale w większości rodaków, których spotkali na obczyźnie.
- Dzieci niemal wszystkich naszych polskich znajomych, choć są urodzone na Wyspach, choć tam chodzą do przedszkola czy szkoły, zawsze podkreślają, że są Polakami, i że chcą kiedyś wrócić do Polski. I choć nawet często mówią śmiesznie z brytyjskim akcentem to o tym, kim się czują, zawsze wspomną - mówi pan Marcin.
Małżeństwo przyznaje, że często nawet nieświadomie działali w tym kierunku, że oni sami wrócą do Polski.
- Nadaliśmy naszym dzieciom polskie imiona. I z uporem tłumaczyliśmy Brytyjczykom jak je wymawiać i pisać. Choć nawet nasi znajomi doradzali nam żeby zmienić ich pisownie na angielską, to my nie ulegliśmy. I jak się okazało dobrze zrobiliśmy - uśmiecha się mąż.
Szczególnie ciężko było im rozstać się z parafią. - Księża marianie urządzili nam takie wspaniałe pożegnanie, że nie mogło obyć się bez mnóstwa łez, a ksiądz proboszcz do końca żartował, żebyśmy zostali - wspomina Magda. - Tego dnia wszyscy nasi znajomi patrzyli na nas z niedowierzaniem i pewnym szokiem, że decydujemy się na taki krok - dodaje Marcin. - A dziś coraz częściej otrzymujemy od nich wiadomości, że sami wkrótce wracają, lub rozważają powrót - mówi. - Także nawet sam nasz proboszcz w ostatnich dniach został przeniesiony do Polski.
- Nie potrafimy tak naprawdę opisać tego co nas pchało do Polski - mówi M. Dąbrowska. - Wiemy jednak, że była to ogromna siła. Niewierzący pewnie nazwałby to jakoś inaczej, my zaś podejrzewamy, że była to Opatrzność Boża - podsumowuje.