Nowy numer 20/2024 Archiwum

Wolontariuszka z Korotycza: Serce mi krwawi

Elblążanka nie myśli o powrocie do Polski. Na Ukrainie przede wszystkim się modli.

Wiele ośrodków na Ukrainie przyjmuje ludzi na jedną, dwie noce, by po krótkim odpoczynku mogli jechać w stronę polskiej granicy, albo w inne miejsce. One potrzebowały miejsca, w którym będą mogły zatrzymać się na dużej. - W Gródku przede wszystkim się modlimy, czekamy na zakończenie wojny, rozwój wypadków. Ja czekam na to, kiedy będą mogła wrócić do podopiecznych - zapewnia Agnieszka.

Trasę z Charkowa do Gródka wytyczył siostrom bp Paweł. Ze względów bezpieczeństwa jechały drogami jak najbardziej oddalonymi od Kijowa. Z tego względu nadrobiły ponad 500 km, łącznie pokonały ich ok. 1000.

Samochód prowadziła tylko s. Sabina. Z Korotycza wyruszyły w piątek ok. 10 przed południem, a po 2 w nocy dotarły do Sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej w Latyczowie, gdzie posługuje ks. Adam Przywuski. Po kilku godzinach snu wyruszyły w dalszą drogę. Nie mogły tam zostać na dłużej, bo kiedy nie odbywają się tam rekolekcje, nie ma dużej ilości pielgrzymów nie jest ono ogrzewane w takim stopniu, by móc przebywać w nim przez dłuższy czas.

Drugiego dnia jazdy boczne drogi, jakie miały wybierać kierując się w stronę Gródka, podpowiadał im ks. Adam, z którym były w kontakcie. Niemal na całej trasie zatrzymywali ich żołnierze ukraińscy, służba cywilna wszyscy byli przyjaźni. Podpowiadali jak jechać, dopytywali co dzieje się w Charkowie.

- Sam Pan Bóg przygotował nam tę drogę. S. Sabina - wiem jak to brzmi - ale można ją nazwać „Bożym wariatem”, „Kubicą w habicie”. To jakie decyzje podejmowała, co robiła na drodze było czymś niesamowitym. A dodam, że wyjechałyśmy w śnieżycę, droga była oblodzona. Późnej warunki były coraz lepsze, pogoda była wiosenna - opowiada wolontariuszka. I zapewnia, że tak naprawdę nie czuły jakiegokolwiek zagrożenia.

W pewnym momencie s. Sabina zauważyła, że kończy się paliwo. Po 5 minutach ujrzały stację benzynową, nie było kolejki, był tylko jeden samochód. Nie było też ograniczeń odnośnie do ilości paliwa, jaką można zatankować. Jadąc w kierunku Gródka praktycznie nie stały w korkach. Spotkani na miejscu mieszkańcy Charkowa mówili im, że oni tę samą trasę pokonywali przez 3 dni.   

Wolontariuszka z Korotycza: Serce mi krwawi   Siostra Sabina. archiwum A. Gosienieckiej
« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy