Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wolontariuszka z Korotycza: Serce mi krwawi

Elblążanka nie myśli o powrocie do Polski. Na Ukrainie przede wszystkim się modli.

Agnieszka Gosieniecka pochodzi z Elbląga, parafii św. Jerzego. Od miesięcy posługuje jako wolontariuszka w prowadzonym przez siostry orionistki Domu Samotnej Matki w Korotyczu. Miejscowości oddalonej o ok. 13 km od Charkowa. Do Polski planowała wrócić 27 marca; na ten dzień ma wykupiony bilet lotniczy. Na Ukrainie zastała ją wojna.

Obecnie przebywa w Świeckim Instytucie Teologicznym w Gródku, obwodzie chmielnickim. - Decyzja o tym, że wyjeżdżamy z Korotycza zapadła w piątek bez mojego udziału - mówi.

Tego dnia z 6 siostrami zakonnymi wyruszyła w drogę. Wyjazd w bezpieczniejsze miejsce siostrom zakonnym nakazał bp Paweł Gonczaruk, ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej. - Biskupowi bardzo zależało na tym, żeby przemieścić siostry w bezpieczniejsze miejsce, nikt nie mówił o ucieczce do Polski. Też byłam tego świadoma - mówi Agnieszka.  

Ojciec Anatolij Klach, marianin z parafii Świętej Rodziny w Charkowie dał swojego busa s. Ewie, służebniczce z Dębicy, która posługuje w jego parafii i s. Sabinie, orionistce. One zabrały trzy kolejne siostry, które posługują w tym rejonie, a pochodzą z Wietnamu. W busie były jeszcze wolne miejsca, padła więc propozycja, żeby zabrać część sióstr karmelitanek, które są pod Charkowem. Te ostatecznie zadecydowały, że wszystkie zostają w swoim klasztorze.

Następnie siostry trafiły do Korotycza. Tam zapadła decyzja, że pojedzie Agnieszka, s. Lidia posługująca w Korotyczu i s. Sabina, która była kierowcą. S. Sabina bała się zabierać dzieci, bo nie było wiadomo, co ich spotka w trasie, czy będą ostrzały. Poza tym potrzebny był ktoś, kto jeśli np. gdzieś samochód ugrzęźnie, pomoże go wypchnąć.

Wolontariuszka z Korotycza: Serce mi krwawi   Bp Paweł Gonczaruk odwiedza Dom Samotnej Matki w Korotyczu. archiwum A. Gosienieckiej
« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy